Historia Polski - Średniowiecze –Mieszczanie i chłopi w Polsce późnego średniowiecza, czyli dzieło literackie jako źródło historyczne - matura historia, kurs przygotowawczy, cd audio, MP3
Autor doktor habilitowany Michał Kopczyński
Przedstawiliśmy już obszernie rozwój przywilejów szlacheckich w Polsce późnego średniowiecza. Staraliśmy się przy tym uwypuklić, że w punktach dotyczących miast nie były one produktem jakiejś szczególnej niechęci do mieszczan, lecz próbą urzeczywistnienia sprawiedliwego porządku społecznego, w którym każdy ze stanów miałby swe jasno określone miejsce. Byłoby jednak mijaniem się z prawdą, gdyby nie wspomnieć o niechęci szlachty do innych stanów. Duchowieństwu zarzucano nadmierną dbałość o własne interesy majątkowe, słabość moralną i zaniedbania duszpasterskie. Mieszczanom - chęć niesprawiedliwego wzbogacenia się i zawłaszczenia dziedzin zarezerwowanych dla szlachty, takich jak posiadanie ziemi. Chłopom zaś przypisywano chytrość i lenistwo. Zarzut nieuczciwości wobec mieszczan był jakby odwróceniem oficjalnej wizytówki tego stanu. Wszak mieszczanie i rzemieślnicy przed imieniem pisali przymiotnik honestus, czyli uczciwy. Chłopom przysługiwał termin laboriosus, czyli pracowity, duchownym – reverendus, czcigodny, a szlachcie – generosus, to znaczy urodzony.
Dowodem panującej wśród szlachty niechęci do mieszczaństwa i mało pochlebnych wyobrażeń na temat chłopstwa są dwa pochodzące z późnego średniowiecza zabytki literatury polskiej: „Pieśń o zabójstwie Jędrzeja Tęczyńskiego” oraz „Satyra na leniwych chłopów”
Jak wiadomo, zachowane do naszych dni zabytki średniowiecznej literatury w języku polskim są więcej niż skromne. Pierwsze zapisane zdania w naszym języku pochodzą dopiero z drugiej połowy XIII wieku. Z późnego średniowiecza tekstów polskich również zachowało się niewiele. Polska różni się pod tym względem dramatycznie od Rusi i Bułgarii ochrzczonych w obrządku słowiańskim. W państwach tych język kościoła - starocerkiewno-słowiański, czyli starobułgarski - był tożsamy, a na Rusi bliski, językowi mówionemu. Stąd wykształceni autorzy duchowni przejęli i utrwalili w swych dziełach wiele elementów lokalnej kultury. W Polsce przez pewien czas po przyjęciu chrześcijaństwa przeważali wśród duchownych cudzoziemcy posługujący się łaciną. Język ten wprawdzie ułatwiał przenoszenie do Polski elementów kultury europejskiej, ale zarazem był odległy od mowy miejscowej. Stąd pewnego rodzaju izolacja pomiędzy kulturą wysoką, czy też europejską, reprezentowaną przez ludzi kościoła, a kulturą miejscową, nie tylko zresztą ludową, ale i tą właściwą rycerskiej elicie państwa wczesnopiastowskiego. Wśród 50 ksiąg przechowywanych w katedrze krakowskiej, wyliczonych w inwentarzu sporządzonym na polecenia biskupa Maura w 1110 roku, znajdowały się wyłącznie dzieła łacińskie. Warto może zwrócić uwagę, iż było wśród nich kilka tomów zawierających starożytną poezję rzymską. Nie miała niestety Polska wśród duchownych osobowości na miarę żyjącego w pierwszej połowie XIII wieku Islandczyka Snorri Sturlussona, który spisał Eddę poetycką i zbiór sag islandzkich. W efekcie, z dawnych powieści o władcach i bohaterach pozostały nam jedynie resztki tradycji wielkopolskiej o Popielu zawarte w kronice Galla Anonima oraz tradycji małopolskiej o Kraku, smoku i Wandzie w kronice Mistrza Wincentego Kadłubka.
Dopiero późniejsze średniowiecze przynosi nieco zabytków polskojęzycznych, głównie kazań i dzieł religijnych. Najsławniejszym z nich jest pieśń „Bogurodzica”, której najstarszy zapis zachował się w rękopisach powstałych około 1410 roku. Sama pieśń jest jednak znacznie starsza. Wedle językoznawców i muzykologów – bowiem obok tekstu zapisano nuty - jej narodziny miały miejsce w XIII, ewentualnie nawet w końcu XII wieku.
Utworów poetyckich również zachowało się niewiele. W poezji religijnej na czoło wysuwa się piszący po polsku i łacinie w drugiej połowie XV wieku błogosławiony Władysław z Gielniowa. Ze świeckiej poezji cytowaliśmy już fragmenty pieśni Słoty o zachowaniu się przy stole. Posłuchajmy teraz niezbyt może finezyjnej, ale za to polskojęzycznej pieśni o zabójstwie Jędrzeja Tęczyńskiego przez krakowskich mieszczan.
„A jacy to źli ludzie mieszczanie krakowianie,
Żeby pana swego wielkiego chorągiewnego,
Zabiliście, chłopi, Andrzeja Tęczyńskiego!
Boże się go pożałuj, człowieka dobrego,
Iże tako marnie zszedł od nierownia swojego!
Chciał li królowi służyci, swą chorągiew mieci,
A o chłopi pogębek dali i zabici.
W kościele-ć zabili, na tem Boga nie znali,
Świątości ni zacz nie mieli, kapłany poranili,
Zabiwszy rynną ji-wlekli, na wschod nogi włożyli
Z tego mu gańbę uczynili.
Do wrocławianów posłali, do takich jako sami,
A skarżąc na ziemiany, by im gwałty działali.[...]
Mnimaliście chłopi, by go nie pomszczono?
Już ci ich sześć sieczono, jeszcze na tem mało [...]”
Autor wiersza dał upust swej nienawiści do mieszczan jako takich, bowiem i o mieszkańcach Wrocławia nie miał nic dobrego do powiedzenia. Wiersz daleki jest od dobrodusznej krytyki typowej dla popularnych w średniowieczu satyr stanowych, przedstawiających przywary różnych grup społecznych. Ale też i kontekst w jakim powstał był nadzwyczajny.
Pełen wykład przygotowanie do matury Mieszczanie i chłopi w Polsce późnego średniowiecza, czyli dzieło literackie jako źródło historyczne znajdziesz w naszym sklepie na płycie cd audio lub MP3